War never changes, but what about Fallout?

Nie ukrywam, że na Fallouta produkowanego przez twórców oryginalnej serii czekałem od lat, a gdy tylko usłyszałem, że moje płonne nadzieje doczekają się realizacji,  oszalałem ze szczęścia. Co prawda część „trzecia” była gra dobrą i wciągającą, to jako Fallout spisywała się miernie, napisano na ten temat już wiele/zbyt wiele więc nie będę rozwijał tematu, każdy chyba wyrobił sobie już własne zdanie. New Vegas miało być natomiast powrotem do korzeni – zachodnie wybrzeże, wykorzystanie materiałów z pierwszej wersji F3 („Van Buren”), zespół, który wyprodukował już w tym roku świetne Alpha Protocol, a większość załogi maczała palce, a może nawet i łokcie w kultowych F1 i F2 - czy udało im się spełnić niesamowicie wygórowane oczekiwania graczy? Odpowiadając jednym słowem: tak.
Ahh, you're here. Good. We've got a problem. A big one.

Fallout: A Post Nuclear Role-Playing Game

Przy pierwszym kontakcie z New Vegas niestety towarzyszy nam silne déjà vu – to wciąż ta sama mechanika co w produkcjach Bethesdy, mimo wszystko udało się do niej dodać kilka naprawdę przydatnych i przemyślanych elementów. Najważniejszym z nich jest tzw. Companion Wheel pozwalający na dosyć łatwe i przyjemne sterowanie zachowaniem naszych towarzyszy (warto zauważyć, że występuje tu liczba mnoga, bowiem możemy teraz mieć jednocześnie dwóch kompanów) , którzy - ku mojemu zdumieniu - okazali się być tym razem całkiem przydatni i interesujący. Inne nowości to drobiazgi jak np. fakt, że nie musimy ciągle utrzymywać kondycji broni na poziomie 100% albo nowy system craftingu i modowania przedmiotów, który co prawda użyłem zaledwie raz, ale nie czułem, aby omijała mnie istotna część rozgrywki. Niestety, pod względem graficznym jest po prostu kiepsko: obiekty są mało złożone, twarze sztuczne, wciąż nie ma animacji biegu po skosie, a niektóre lokacje zupełnie sztucznie podzielone na mniejsze. Na pocieszenie pojawiło się kilka nowych efektów jak np. burza piaskowa co polepsza ogólne wrażenie. Jedyne co pozostaje nam – graczom – to zaakceptowanie takiego stanu rzeczy, wspomnę tylko, że mnie braki graficznie przestały po pewnym czasie razić i w żaden sposób nie utrudniają obcowania z dziełem ekipy Feargusa Urquharta. W tym miejscu należy pochwalić udźwiękowienie gry, zarówno licencjonowany soundtrack jak i specjalnie przygotowane kompozycje doskonale wpasowują się w post-apokaliptyczny klimat, miłym dodatkiem jest fakt, że gdy pojawiają się nawiązania do poprzednich części serii odtwarzane są kompozycje Marka Morgana, wprost z pierwszego i drugiego Fallouta („My Chrysalis Highwayman” niestety nie uświadczyłem). Seria Fallout od zawsze należała do jednych z bardziej zabugowanych, New Vegas nie jest wyjątkiem, a śmiem nawet twierdzić, że razem z wspomnianym już Alpha Protocol ustala ona nowy poziom zabugowania gier video. Do pustynnej codzienności należą błędy skryptów, NPC’e znajdujący się na przeciwnym końcu Mohave Wasteland niż powinni, niewidzialne ściany, towarzysze zawieszający się co 40 sekund oraz przeciwnicy wchodzący pod tekstury terenu. Nie trzeba być geniuszem, aby domyślić się, iż niesamowicie utrudnia to grę, przestrzegam, że warto wyrobić sobie nawyk zapisywania gry na różnych slotach, ponieważ gra lubi nieraz połknąć quicksave’a. Ciekawostka na koniec: lista znanych błędów jest ponad trzykrotnie dłuższa od tej recenzji...
- Hello, stranger. You look like you're new here. What's your name? - My name's not important. - Well, then, neither are you.

Fallout: A Post Nuclear Role-Playing Game

Jak już zapewne zdążyłeś się zorientować, Drogi Czytelniku, pod względem technicznym mówiąc kolokwialnie „New Vegas ssie na całej linii”. Czemu więc spędziłem przy niej 40h w ciągu dwóch dni, zapominając o spaniu, jedzeniu, życiu towarzyskim oraz studenckich zobowiązaniach? Krótko: klimat, fabuła, questy, dialogi. Nie jestem fanem RPG sandboxów – Obliviona nie cierpię, Gothiców nie tykam kijem, Risen to dla mnie jedno z większych rozczarowań ale Fallout:NV mnie urzekł. Urzekł złożonością świata i jego autentycznością (nie mylić z realizmem). Główny wątek rozkręca się powoli, tak naprawdę jest tylko tłem do tego aby zwiedzać kolejne lokacje oraz zdobywać wpływ na poszczególne frakcje. O tak, frakcje. Zaimplementowany system wpływu i reputacji dla każdej frakcji osobno jest jednym z najfajniejszych pomysłów w historii gier RPG, oczywiście że takie rozwiązania już były, ale jeszcze nigdy nie grałem w grę, w której każde zadanie możemy rozwiązać na korzyść jednej z kilku. Nieliniowość tej gry powala i przytłacza, nie jest tak symboliczna jak w innych grach, czuć że wybory są autentyczne (słowo klucz tego akapitu)  i mają faktyczny wpływ na kształt otaczającego nas świata. Organizacji walczących o panowanie nad Mohave Wasteland jest kilkanaście – główne to New California Republic, Legion Cezara oraz Mr. House. Pozostałe to lokalne gangi / grupy / kółka zainteresowań, które w zależności od naszych poczynań będą nas wspierać bądź tępić, co w znaczącym stopniu wpływa na wykonywane przez nas zadania. Ach, a co to jest za świat! Co prawda akcja gry dzieje się głównie na pustyni, ale jeśli pustynie są takie w rzeczywistości, to chcę zostać Beduinem. Jeśli grałeś (grałaś ;-) ) w F3, to mniej więcej wiesz czego możesz się spodziewać, choć zapewniam że tym razem jest lepiej. Jeśli natomiast jest to dla Ciebie pierwsze spotkanie z Falloutem w tej generacji sprzętu, to przygotuj się na to, że ta gra ma silny potencjał uzależniający. Zapewniam, że miejsc do zwiedzania nie brakuje, a w zdecydowanej większości z nich jest co robić – walki gladiatorów, schrony, opuszczone stacje benzynowe, kasyna, burdele z robotami i ghoulami – wszystko w zasięgu ręki. Na pochwałę zasługują także dialogi, nie jest to jeszcze może najwyższa półka, ale próżno szukać kwiatków typu:
- I fight the good fight with my voice! - [Captain Obvious Intelligence] So you fight the good fight with your voice on Galaxy News Radio? - I can see that you are very smart.

Fallout 3

Wyraźnie czuć, że napotkani wirtualni mieszkańcy pustkowi mają swoje charaktery, swoje cele i swój indywidualny styl. Całość dopełniają drobne smaczki jak np. fakt że żołnierze Legionu Cezara wymawiają imię swojego wodza ‘kaesar’ (poprawnie) podczas, gdy reszta mówi po prostu ‘sizar’ (błędnie), świetna sprawa. Zadanie, które stawia przed nami gra należy pochwalić ze względu na stopień zróżnicowania. Zazwyczaj przed premierą twórcy chwalą się jaki to ich produkt nie jest niesztampowy i przełomowy – w przypadku New Vegas widać, że przynajmniej część tych obietnic została spełniona i gra wyłamuje się z klasycznego schematu „zabij, przynieś, porozmawiaj”, <bardzo_drobny_spoiler> przykładem niech będzie zadanie gdzie musimy rozwiązać konflikt ghouli chcących lecieć w kosmos oraz schizofrenicznych mutantów słuchających słów czaszki brahmina </bardzo_drobny_spoiler>. Przed premierą zapowiadano. że główny wątek fabularny będzie można ukończyć bez oddania jednego strzału – po ukończeniu mogę potwierdzić, iż jest to możliwe, co jest oczywistą zaletą. Bardzo przyjemny zaskoczeniem jest także dość mocno podniesiony w porównaniu z poprzednią częścią poziom trudności, na „normalu” zdarzało mi się ginąć nawet pod sam koniec gry, a walki z Deathclawami w końcu są takie jak być powinny, trudne i wyczerpujące.
- So put up or shut up.

Fallout: A Post Nuclear Role-Playing Game

Co do faktu że Fallout: New Vegas to świetna gra nie mam wątpliwości. Czy najlepsza w tym roku? Być może, ale Alpha Protocol i Mafia 2 też nie dają za wygraną. New Vegas urzeka, jest dokładnie takie jakie się spodziewałem – odziedziczyło sporo wad po swoim protoplaście ze stajni Bethesdy, ale poza nimi nie mam większych zastrzeżeń. Kwestie techniczne, które to powinny zostać dość szybko załatane, nie powinny wpływać na Wasz odbiór tej gry, bo to wciąż świetny kawałek gameplay’u. Jeśli podobał wam się Fallout 3 – zagrajcie, jeśli lubiliście pierwsze dwie części i tolerowaliście Fallouta 3 – zagrajcie, jeśli natomiast mechanika F3 zupełnie was odrzucała, to chyba nie macie jednak czego szukać w New Vegas, jest lepiej, ale nie aż tak. Tak naprawdę to właśnie ta pozycja to prawdziwy Fallout 3 – duchowy następca kultowych turówek, jest tu wszystko co być powinno. Jest klimat, jest fabuła, jest 3D, jest widok FPP – to jest właśnie Fallout na miarę naszych czasów.

Wsparcie

Patronite logo

Jak zapewne wiecie, rozwijamy nasz podcast od lat, inwestując w niego nie tylko bardzo dużo czasu, ale również pieniędzy. Opłacamy montaż kolejnych odcinków, utrzymujemy serwery i domeny, jak również rozglądamy się za nowymi, często płatnymi rozwiązaniami, które mogą przyspieszyć i ułatwić powstawanie nowych materiałów.

Patronite to platforma, na której możecie wesprzeć nas finansowo, abyśmy mogli kontynuować tę pasję bez dodatkowego balastu na plecach. Będziemy Wam niezmiernie wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą dotację.

Uspokajamy, że nie planujemy zamykać tworzonych przez nas treści za płatną barierą. W ramach podziękowań chcemy natomiast wymieniać wszystkich naszych Patronów, którzy wyrażą na to zgodę, na stronie podcastu, a od pewnego progu dziękować Wam również w samych nagraniach.

Niezmiennie życzymy Wam miłego słuchania i serdecznie dziękujemy za wsparcie! Do usłyszenia!

Nasi Patroni

  • Michcioperz
  • pojler
  • i 6 anonimowych Patronów

Serdecznie dziękujemy!